Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama

Wozili rannych między szpitalami. Kto odpowie za ich śmierć?

Lubelski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia w trybie pilnym zlecił kontrolę we włodawskim szpitalu, żeby sprawdzić, czy odmowa przyjęcia pacjenta z wypadku pod Włodawą nie była naruszeniem przepisów. Sprawą zainteresowała się również prokuratura. Starosta powiatu włodawskiego uważa, że szpital w niczym nie zawinił.
Wozili rannych między szpitalami. Kto odpowie za ich śmierć?

Autor: Fot. Policja Włodawa

Jest to pokłosie wypadku z 2 listopada, o którym informowaliśmy przed tygodniem. Podróżujący motocyklem dwaj mieszkańcy Sawina zderzyli się czołowo z osobowym fordem. Według policji, zawinił kierowca samochodu, ale to podróżujący jednośladem ucierpieli. Jako pierwsi opisaliśmy drogę karetek wożących między szpitalami ciężko rannych mężczyzn. Po nas temat podjęły lubelskie dzienniki.

- Dyspozytorzy medyczni naszej stacji usilnie poszukiwali miejsc w wielu szpitalach. Wykonali nawet po 2-3 telefony do każdej placówki. Chełmska chirurgia z uwagi na COVID-19 jest wyłączona. Szpital we Włodawie stał się covidowym i także nie przyjął pacjentów. Próbowaliśmy też w Łęcznej, ale i tam się nie udało. Miejsce znaleźliśmy dopiero w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym w Lublinie – wyjaśniała wówczas Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca SRM w Chełmie.

Stan jednego z pacjentów pogorszył się w drodze do Lublina. Zmarł, mimo długotrwałej resuscytacji. Drugi z poszkodowanych został dowieziony do szpitala PSK w Lublinie, ale na podjeździe doszło do zatrzymania akcji serca również u tego mężczyzny. Reanimację przejęli tamtejsi lekarze. Mężczyzna odzyskał przytomność. Po wielogodzinnej operacji trafił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, ale zmarł dwa dni później.

- W mojej ocenie, zgodnie z ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym, dyspozytor nie powinien był przez półtorej godziny szukać miejsca dla poszkodowanych, tylko podjąć natychmiastową decyzję o transporcie poszkodowanych do najbliższego SOR, albo do centrum urazowego, biorąc pod uwagę rozległość obrażeń. Jeśli dyspozytor miał wątpliwości i trudności w rozeznaniu sytuacji, powinien był skontaktować się z Koordynatorem Ratownictwa Medycznego. W konsekwencji poszkodowany nie został przywieziony na SOR do szpitala we Włodawie i nie wynikało to z odmowy lekarza, lecz decyzji dyspozytora RM. Z jego relacji wynika, że obrażenia motocyklistów były ogromne. Jednemu z nich siła uderzenia wyrwała nogę. To jest oczywiste, że taki pacjent powinien być natychmiast transportowany do centrum urazowego, wysokospecjalistycznego, transportem lotniczym. Tylko w ten sposób można było pomóc poszkodowanym. Miejsca można szukać dla pacjenta stabilnego. Po to jest SOR, że oczekuje na pacjenta. SOR nie może odmówić przyjęcia pacjenta z wypadku. Telefon jest wykonywany na SOR z zespołu ratunkowego zwykle informacyjnie,  w celu  uprzedzenia i szybkiego przygotowania większej ilości zasobów i personelu, np. anestezjolog, blok operacyjny, krew - wyjaśnia dyrektor włodawskiego szpitala Teresa Szpilewicz.

Zapewnia, że gdyby pacjent był przewieziony na SOR we Włodawie na pewno byłby zaopatrzony, lecz na poziomie możliwości szpitala powiatowego i odtransportowany do ośrodka wysokospecjalistycznego. Przy szpitalu we Włodawie utrzymywane jest lotnisko, czynne cała dobę, do celu szybkiego transportu poszkodowanych.

- Z punktu widzenia dyrektora szpitala we Włodawie spełnione były wymagane przez NFZ warunki do sprawnego funkcjonowania SOR, mimo uszczuplonej kadry lekarskiej i pielęgniarskiej z powodu pandemii. Zapewniony był pion lekarski, pielęgniarski, ratownicy - dodaje Szpilewicz.

Władze chełmskiego szpitala także uważają, że obaj pacjenci powinni byli trafić od razu do specjalistycznego centrum w Lublinie. Nie rozumieją, dlaczego jednego z poszkodowanych kierowano do Chełma.

- Sprawa jak gdyby nie dotyczy nas. Faktem jest, że nasza chirurgia była wyłączona z powodu Covid, co bardzo utrudniało nam pracę. Natomiast z tego, co wiem, to po wypadku były prowadzone konsultacje dyspozytora wojewódzkiego z naszym ortopedą. Pacjent, który był do nas kierowany, ze względu na uraz nogi nie wymagał natychmiastowej pomocy. Potrzebował jej z powodu urazów wielonarządowych, a przywiezienie go w takim stanie do naszego szpitala, skończyłoby się dla niego śmiercią. On powinien był trafić niemalże natychmiast do centrum urazowego w Lublinie. Dlaczego te karetki jeździły między szpitalami, zamiast natychmiast kierować się do Lublina, nie potrafię odpowiedzieć - tłumaczy Lech Litwin, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa chełmskiego szpitala.

Sprawą zainteresowały się władze lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - W związku z doniesieniami medialnymi o odmowie przyjęcia przez szpital powiatowy we Włodawie pacjentów po wypadku w stanie zagrożenia życia, który miał miejsce 2 listopada bieżącego roku, informuję że pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia w trybie pilnym przeprowadzą czynności kontrolne w szpitalu. Równocześnie informuję, że tutejszy oddział funduszu, 30 października przekazał świadczeniodawcom z terenu województwa lubelskiego komunikat przypominający o tym, że podmiot leczniczy nie może odmówić udzielenia świadczenia zdrowotnego osobie, która potrzebuje natychmiastowej pomocy ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia – poinformowała rzeczniczka oddziału wojewódzkiego NFZ w Lublinie Małgorzata Bartoszek. W piątek, 13 listopada działania kontrolne jeszcze były w toku. - Informacje będziemy przekazywać po ich zakończeniu – dodała rzeczniczka.

Sprawy bez komentarza nie pozostawił wojewoda lubelski Lech Sprawka, który zlecił pracownikom NFZ przeprowadzenie kontroli. Według niego, jeżeli w szpitalu w Chełmie jest COVID i są zamknięte przyjęcia, to są inne szpitale, które powinny tego pacjenta przyjąć. Po to jest koordynacja medyczna na poziomie województwa, aby tego pacjenta przekierowywać tam, gdzie jest miejsce.

Starosta Andrzej Romańczuk przekonany jest, że włodawski szpital w niczym nie zawinił.

- Nie wiem, czy ktoś głębiej wnikał w tę sprawę. Jest ona jednak na tyle poważna, że należy ją wyjaśnić. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy włodawski szpital był, czy nie był w stanie udzielić pomocy poszkodowanym. Jeżeli przykładowo, pacjent nie ma dwóch kończyn, to potrzebni są specjaliści którzy je przyszyją. Włodawa takich nie ma. Poza tym, dlaczego nie wezwano śmigłowca ratunkowego, aby jak najszybciej przewiózł poszkodowanych z tego wypadku do wyspecjalizowanego szpitala w Lublinie, tylko wożono ich karetkami? - pyta starosta.

Sprawę zbada także Prokuratura Rejonowa we Włodawie.

- Rodzina osób zmarłych w wypadku nie zgłasza do nas żadnych zastrzeżeń i wątpliwości, natomiast temat stał się tak medialny w całej Polsce, że na tej podstawie musimy sprawdzić, czy służby medyczne wywiązały się ze swoich obowiązków – poinformowała w piątek szefowa włodawskiej prokuratury Jolanta Sołoducha.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamabaner boczny
Reklama
Reklama
Reklama