Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama

Poleci większość samorządowców

Maksymalnie dwie kadencje wójtów, burmistrzów i prezydentów. Taką zmianę w ordynacji wyborczej zapowiedział oficjalnie prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jeśli wejdzie w życie, ze stanowiskiem będzie musiała pożegnać się prezydent Chełma Agata Fisz. Gabinety opuści też większość wójtów w naszym regionie.
Poleci większość samorządowców

Szykują się zmiany, które mogą wprawić w przerażenie większość samorządowców. Przez całe swoje zawodowe życie zajmowali najwyższe stanowisko w gminie lub mieście, a teraz mogą je stracić. Proponowane przez PiS ograniczenie kadencji prezydentów, wójtów i burmistrzów może spowodować, że na kolejną kadencję będzie mogło kandydować tylko 4 z 18 prezydentów miast wojewódzkich, a ze stanowiska musiałoby zrezygnować aż 66 ze 107 prezydentów - wyliczyła Gazeta Wyborcza.

Nowa ordynacja wyborcza uderzy także w większość naszych samorządowców. W powiecie włodawskim żaden z dotychczasowych wójtów nie będzie mógł w wystartować w kolejnych wyborach.

 Nie o to kiedyś walczyliśmy...

  - Obecne zasady funkcjonowania samorządów to sukces zmian, o które walczyliśmy w latach 80-tych - komentuje wójt gm. Chełm Wiesław Kociuba. - To społeczeństwo powinno decydować, czy dany wójt, burmistrz lub prezydent ma zostać na kolejną kadencję, czy nie. Wyborcy uznali, że potrzebna jest zmiana np.w gminie Sawin, mieście Krasnystaw i takiej zmiany dokonali.

Wątpliwości natury prawnej odnoście dążenia PiS ma burmistrz Siedliszcza Hieronim Zonik. - Trzeba zapytać, czy taka zmiana byłaby zgodna z Konstytucją RP? Prawnicy i nie tylko prawnicy, jasno mówią, że jest to ograniczenie biernego prawa wyborczego dla wyborców. My samorządowcy jesteśmy "wynajęci" przez mieszkańców do tego, aby działać dla ich dobra i na ich rzecz - tłumaczy.

Zdaniem Janusza Korczyńskiego, wójta gminy Krasnystaw, dwie kadencje to zbyt krótki okres na sprawowanie urzędu: - Niektóre problemy rozwiązuje się dzięki doświadczeniu zdobytemu w samorządzie. Powinny to być co najmniej trzy kadencje. Poza tym, po jakimś okresie, dana osoba powinna mieć znów możliwość kandydowania -  uważa wójt, który ma najdłuższy staż w powiecie krasnostawskim, bo aż 37-letni. - Skoro ludzie chcą wybierać konkretne i sprawdzone osoby, to należy im zostawić taką możliwość.

Korczyński dodaje, że w administracji będzie to jak trzęsienie ziemi. Dojdzie do zwalniania doświadczonych pracowników, bo nowy wójt obstawi się swoimi ludźmi.

Podobnie myśli Hanna Mazurkiewicz, burmistrz Krasnegostawu: - Optymalnym rozwiązaniem byłyby dwie 5-letnie kadencje. Jeśli prawo działałoby wstecz, to z pewnością ograniczone byłyby prawa obywatelskie i bierne prawo wyborcze. Jednak im więcej wyborów bezpośrednich, tym lepiej dla demokracji. Choć istnieje wówczas ryzyko braku większości lub przedstawicieli z własnego komitetu, taka sytuacja ma też dobre strony. Zmusza bowiem do współpracy i koncyliacji w celu wypracowania kompromisów.

W komfortowej sytuacji jest  m.in. wójt Izbicy Jerzy Lewczuk, który sprawuje pierwszą kadencję. Jest zwolennikiem kadencyjności, ale na jasno określonych zasadach.

- Jako prawnik muszę stwierdzić, że prawo nie może działać wstecz. Kadencyjność ma dobre strony. Każdy musi jednak wiedzieć, na co może liczyć po zakończeniu pracy w samorządzie. Perspektywa dwóch kadencji może być bowiem mało atrakcyjna dla młodych, zdolnych i wartościowych osób, które później mogą mieć problem ze znalezieniem pracy. Nie każdy będzie chciał poświecić się służbie społeczeństwu - ocenia Lewczuk.

 Dobry gospodarz powinien zostać

- Chociaż nie podjęłam jeszcze decyzji co do ewentualnego startowania w wyborach, uważam, że kadencyjność w samorządach jest złym rozwiązaniem - mówi prezydent Chełma Agata Fisz. - Wybór prezydenta, burmistrza czy wójta leży w rękach mieszkańców, i to oni powinni mieć nadrzędne prawo decydowania o swoich przedstawicielach, a nie posłowie.

Prezydent Fisz podkreśla, że jeśli dzisiaj w Polsce większość prezydentów, wielu burmistrzów i wójtów sprawuje swój urząd już kolejną kadencję, to znaczy, że takie są oczekiwania społeczne Polaków.

Wójt gminy Chełm uważa, że wprowadzenie dwukadencyjności byłoby zwyczajnie niesprawiedliwe wobec samorządowców, którzy bardzo dobrze zarządzają swoją gminą czy miastem. Ponadto nie bez znaczenia jest też iloma głosami zostali wybrani.

- Taki prezydent Gdyni, na którego zagłosowało ok. 90 proc. mieszkańców, który cieszy się tak dużym poparciem, musiałby zrezygnować - tłumaczy wójt Kociuba. - O tym powinni decydować mieszkańcy, a nie przepisy. A mówienie o jakichś powiązaniach biznesowych samorządowców, to w ogóle jest jakiś absurd. Jeśli są podejrzenia, że ktoś dopuszcza się nieuczciwych praktyk, to niech się tym zajmą właściwe organa.

Pomysł dwukadencyjności nie do końca przypadł do gustu także wójtowi Wojsławic Henrykowi Gołębiowskiemu. Choć zmiana w ordynacji jego nie dotknie, przynajmniej na razie, bo funkcję wójta sprawuje po raz pierwszy. - Jeżeli ktoś jest dobrym gospodarzem, to wyborcy powinni zdecydować, czy ma dalej sprawować swoją funkcję. Jeśli się nie sprawdził, to przecież wyborcy go ocenią - stwierdza.

Także burmistrz Rejowca Tadeusz Górski krytycznie ocenia dążenie PiS: - Będzie to ze szkodą dla samorządności. To mieszkańcy, którzy najlepiej znają kandydatów, powinni o tym decydować.

Podobnego zdania jest Zdzisław Krupa, wójt gm. Rejowiec Fabryczny. Zarządza gminą już siódmą kadencję, więc jeśli przepis wejdzie w życie, straci stanowisko: - Wprowadzi to spore zamieszanie – uważa. – Mieszkańcy popierają konkretne osoby, które ich zdaniem są najbardziej kompetentne. To wyborczy swoimi głosami weryfikują kandydata.

 Doświadczenie potrzebne

Jest też inne zagrożenie: nie każdy człowiek odpowiedni na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta, będzie chciał zaryzykować zmianę pracy, mając w perspektywie tylko dwie kadencje.

- Jeśli ktoś będzie sprawował władzę przez dwie kadencje, to w drugiej nie będzie mu już tak zależało, bo przecież wkrótce odejdzie - zauważa Roman Kandziora, wójt gminy Kamień. -  Każda młoda osoba pięć razy się zastanowi, zanim podejmie decyzje o kandydowaniu. Pracę będzie mieć przez dwie kadencje, a potem przez trzy nie będzie mogła pracować w placówkach podległych gminie. Kto się na to zdecyduje?

Kandziora uważa, że nikt nie będzie się wtedy przejmował zbytnio finansami gminy.

- Jestem wójtem piątą kadencję. Staram się tak gospodarować pieniędzmi, aby gminy nie zadłużyć. Ktoś, kto będzie kończył swoją drugą i ostatnią kadencję, nie będzie zastanawiał się, co dalej. Jedynie ograniczenia ustawowe mogą go powstrzymać przed zadłużeniem samorządu - tłumaczy.

- Chętnych nie będzie brakowało, bo posada wójta, burmistrza czy prezydenta jest stanowiskiem dobrze płatnym, ale może pojawić się problem ze znalezieniem kompetentnych kandydatów - mówi Tadeusz Sawicki, wójt gminy Włodawa. - Osoby takie, mając dobrą pracę, nie zrezygnują z niej, mając świadomość, że idą do samorządu tylko na dwie kadencje – zapewnia.

Grażyna Kowalik jest wójtem gminy Hanna trzecią kadencję. Jej zdaniem, dwie kadencje to zbyt mało, aby np. zrealizować strategiczne dla gminy inwestycje, czy zreformować urząd.

- Osobie mającej świadomość, że zarządza gminą tylko przez określony czas, trudno będzie zmobilizować się do pracy. Jeśli jest się dobrym gospodarzem, to ludzie dobrze oceniają i wybierają ponownie. Jeżeli są niezadowoleni z rządów, to po czterech latach wybierają innego kandydata, albo w trakcie kadencji organizują referendum i odwołują wójta. Mają do tego prawo i nie są potrzebne przepisy o dwukadencyjności – przekonuje Kowalik.

Burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński uważa natomiast, że kadencję należałoby wydłużyć z 4 do 5 lat, bo 4 lata to za mało, aby zaplanować, rozpocząć i zakończyć inwestycję.

Wójt Żółkiewki Jacek Lis przekonuje, że każdy kto wygra wybory, planuje działania na dłuższy okres. Szczególnie inwestycje rozkładane są na więcej niż jedną kadencję. Samo przygotowanie niektórych projektów zajmuje nawet kilka lat.

Tadeusz Zdunek, wójt gminy Gorzków ocenia, że proponowane przez Kaczyńskiego zmiany nie prowadzą do niczego dobrego. - W pierwszej kadencji nowa osoba będzie musiała uczyć się i wgryzać w obowiązki. Z kolei drugą może tylko przesiedzieć i nie podejmować odpowiedzialności, bo nie będzie mogła już kandydować.

Wójt Fajsławic ma podobne zdanie. - W każdej branży przydaje się doświadczenie, które nabywa się z czasem pełnienia funkcji. Jeśli ktoś się sprawdził, to czemu ludzie nie mogą mieć prawa wybierać ponownie takiej osoby? - zastanawia się Tadeusz Chruściel.

Dwie kadencje także dla posłów

- Jeśli dwukadencyjność miałaby działać do przodu lub wstecz, to powinna dotyczyć  również sejmu i senatu. Posłowie i senatorowie też zasiadają w parlamencie przez wiele kadencji. Dlaczego samorządowcy mają być od nich gorsi? - pyta Jacek Lis.

- Wójtowie co cztery lata stają przed mieszkańcami i podlegają ocenie. Jeżeli się sprawdzają, to mieszkańcy wybierają ich na kolejną kadencję. Jeżeli kadencyjność to wszędzie, w parlamencie także - domaga się Roman Kandziora. 

W takim samym tonie wypowiada się prezydent Agata Fisz: - Można zadać pytanie, czemu kadencyjność, o ile zostanie wprowadzona, ma nie obejmować także parlamentarzystów i czy prawo może działać wstecz?

Henryk Maruszewski, wójt gminy Białopole mówi, że bez obaw czeka na rozstrzygnięcia prawne w tej kwestii. - Większość wójtów na czas sprawowania urzędu jest urlopowana z wcześniejszej pracy, więc nie jest problemem do niej wrócić. Patrząc obiektywnie, to dobre rozwiązanie, ale dwie kadencje to stanowczo za mało - podkreśla Maruszewski dodając przy tym, że prawo nie powinno działać wstecz. - Kadencyjność powinna być nie tylko w przypadku burmistrzów, wójtów, prezydentów, ale też w sejmie, radach, sejmikach – uważa. Przypomina też, że już poprzednie rządy przymierzały się do wdrożenia tego pomysłu, ale na przymiarkach się skończyło.

- Dlaczego parlamentarzyści decydują o losie nas wszystkich, a ich ta kadencyjność nie ma objąć? - pyta burmistrz Zonik. - Jeśli już, powinna dotyczyć wszystkich. A tak, ciągle eksperymentuje się na uchwale o samorządzie gminy.

- Dlaczego samorządowcy mają być gorsi od parlamentarzystów? - pyta wprost wójt gminy Żółkiewka Jacek Lis.

Burmistrz Krasnegostawu Hanna Mazurkiewicz władzę w mieście sprawuje pierwszą kadencję. Uważa, że kadencyjność jest dobra oraz powinna być wprowadzona na wszystkie poziomy samorządu i do funkcji pochodzących z wyborów.

 Samorządy wolne od polityki

- Niestety wygląda na to, że do samorządów wkracza polityka - kwituje krótko wójt gminy Chełm.

Wójt gminy Włodawa podkreśla, że do tej pory samorządy trzymały się od niej z daleka. - Wielu wójtów, burmistrzów i prezydentów miast startuje z niezależnych komitetów, co oznacza, że polityka na tym szczeblu samorządowym jest niemile widziana. Jeżeli kadencyjność zostanie uchwalona, będzie to uczynione ewidentnie pod partię. PiS nic tym nie ugra pod wybory, a tylko zdenerwuje ludzi – przekonuje Sawicki.

Tomasz Antoniuk, wójt gminy Urszulin także podkreśla, że ograniczenie kadencyjności jest sprawą wyłącznie polityczną i nie polepszy pracy wójtów ani zarządzania gminami. - Mieszkańcy najlepiej potrafią ocenić pracę wójtów i to oni powinni decydować o tym, ile kadencji dana osoba sprawuje władzę – tłumaczy.

Zdaniem Andrzeja Ćwirty, który jest wójtem Wyryk trzecią kadencją, prawo nie może działać wstecz, więc dwukadencyjność powinna być liczona dopiero od wejścia w życie nowych przepisów.

- Nie zgodzę się z tym, że proponowana zmiana zlikwiduje układy, dlatego kandydaci ubiegający się o funkcję nie powinni zasłaniać się znanymi osobami ze swojej partii, a tego można się spodziewać. Zmiana przeprowadzana na siłę nie jest dobra Poza tym, o żadnym z wójtów powiatu włodawskiego nie można powiedzieć, że tak się ustawił, iż jest nietykalny – wyjaśnia Ćwirta.

Niektórzy wolą milczeć

Dyplomatycznie do sprawy podchodzi natomiast wójt Woli Uhruskiej. Jan Łukasik nie chce komentować pomysłu partii rządzącej. - Dlatego, że jestem wójtem tak długo, nie chciałbym przedstawiać swojego stanowiska, aby ktoś nie pomyślał, że przyrosłem do stołka. Jako wójt mogę powiedzieć tylko, że nie ma ludzi niezastąpionych.

- Prezes PiS niech się zastanowi, od ilu lat sam jest w polityce i zacznie najpierw od siebie – mówi wójt Starego Brusa Paweł Kołtun.

Wójt Kraśniczyna jest oszczędna w słowach: - Nie chcę wdawać się w spekulacje, bo planowane zmiany dotyczyłyby m.in. mojej osoby. Czekam na konkretne przepisy - stwierdza  Małgorzata Sapiecha.

Wójt Gorzkowa Marek Kasprzak też nie chce się wdawać w polityczne dyskusje: - Na razie zostało rzucone hasło. Proponowane zmiany wymagają szerokiej debaty.

- My jesteśmy jedynie wykonawcami ordynacji wyborczej, więc do wszelkich zmian będziemy musieli się dostosować. Jako emeryt jestem w komfortowej sytuacji, choć pomysły odbieram sceptycznie. Padają argumenty, że w strukturach samorządowych z czasem tworzą się grupy nieformalne. Od tego są jednak odpowiednie organa ścigania, które powinny takie środowiska penetrować - podsumowuje Jan Kuchta, wójt Łopiennika Górnego.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
nah 25.01.2017 09:42
jestem jak najbardziej za. Z pewnością będzie to z pożytkiem dla tych gmin i urzędów ,gdzie władający czują się jak we własnym folwarku.

MIMI 24.01.2017 15:22
W koncu skoncza sie ,,uklady,, ktore trwaly latami ,tworzyly sie kliki i bezprawie- SUPER UCHWALA!

ja 23.01.2017 18:44
W małych miejscowościach naszego powiatu wójtowie, burmistrzowie pełniący swoje funkcje od co najmniej 10 lat to to perfekcyjnie zorganizowane "układy rządzące" nie do ruszenia, począwszy od brylowania w radach parafialnych, skończywszy na ważnych personach osobowych w tych miejscowościach. Jedyna propozycja PIS-u, którą akceptuję.

magdalenka 23.01.2017 12:35
popieram propozycję , Myślę że to przeciw działa w przyszłości korupcji i zlikwiduje kolesiostwo.

Piotr 23.01.2017 10:06
Wydaje się, że akurat ta propozycja jest OK. Należało jednak ją rozszerzyć także o starostów, marszałków województw i parlamentarzystów.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama