Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama Stachniuk Optyk

Chełm: Autostop, wsiadaj bracie dalej hop...

Paweł Chmielnicki z Chełma ma za sobą niesamowitą majówkę. Gdy inni spędzali czas grillując i popijając piwo, on wyruszył na spotkanie z przygodą! W zaledwie kilka dni udało mu się odwiedzić Kraków i Gdańsk, ale najważniejsze, że na podróż nie wydał ani złotówki. Polskę przemierzał bowiem autostopem.
Chełm: Autostop, wsiadaj bracie dalej hop...

- To była spontaniczna decyzja. Pojawił się pomysł, by pojechać do Krakowa. Godzinę później byłem już gotowy do drogi. W podróż wybrałem się z koleżanką Klaudią. Nie mieliśmy funduszy, ale wyposażeni w namiot i śpiwory ruszyliśmy w drogę. To miała być przygoda życia. I była. Poznaliśmy wielu wspaniałych, życzliwych ludzi. Udało się nam osiągnąć cel i szczęśliwie wrócić do domu - opowiada Paweł.

Ta forma podróżowania okazała się tak wciągająca, że dzień po powrocie z Krakowa Paweł wyruszył nad morze. Tym razem pojechał sam. Chciał zrobić niespodziankę siostrze, która wiele razy zapraszała go do Gdańska.

Podczas wyprawy do Krakowa i nad morze Paweł nie używał GPS-a. Posługiwał się wyłącznie mapą, która na dodatek w trakcie podróży okazała się niekompletna.

Do Krakowa przez Roztocze

Wyruszyli w poniedziałek, 30 kwietnia. "Stopa" udało się im złapać tylko do Rejowca. Stamtąd pojechali do Krasnegostawu i Zamościa. Pospacerowali po starym mieście i kolejną "okazją" dotarli do Zwierzyńca. Tam postanowili spędzić noc.

- Spaliśmy na plaży nad stawem Echo. Było bardzo zimno, zresztą teren ten nie bez powodu nazywany jest "zimnymi lasami". Ale udało się jakoś przeżyć. Poznaliśmy na plaży studentów, którzy przyjechali na Roztocze odpocząć. Pośpiewaliśmy z nimi, pogadaliśmy i tak upłynęła nam pierwsza noc - opowiada Paweł.

Śmiertelny wypadek w Adampolu [CZYTAJ]

Poranek był dosyć rześki, zwłaszcza podczas kąpieli w stawie. Później trochę pozwiedzali okolicę i wyruszyli w dalszą drogę. - Podjechaliśmy do Przeworska, później do Rzeszowa. Na autostradzie złapaliśmy podwózkę do Krakowa. Było śmiesznie, bo okazało się, że chłopak, który nas zabrał, pochodzi z Chełma. Zawiózł nas pod sam Wawel - mówi Chmielnicki.

I tak już 1 maja cel wycieczki został osiągnięty. Przy okazji nawiązali nowe znajomości.

- Poznaliśmy m.in. Nino z Białogrodu w Serbii, który przyjechał zobaczyć dawną polską stolicę. Okazało się, że on też podróżuje, tyle że po Europie. Gdy opowiedziałem mu, że w wakacje wybieram się stopem na Bałkany, od razu zaprosił mnie do siebie. To było bardzo miłe - opowiada nasz rozmówca.

Gdy skierowali się w stronę wylotówki z Krakowa, było już dosyć późno i marne szanse na złapanie darmowego transportu. A jednak i tym razem mieli szczęście. - Zatrzymał się kolejny miły i życzliwy człowiek, doktorant. Całą drogę przegadaliśmy o mitologii słowiańskiej i historii. Planowaliśmy z Klaudią, że tego dnia dojedziemy do Kielc, ale ponieważ nasz kierowca zaproponował nam nawet nocleg, zmieniliśmy plan i zatrzymaliśmy się w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie chcieliśmy nocować w domu, bo jak przygoda, to nocleg musi być gdzieś w plenerze. Rozbiliśmy się na działce naszego nowego znajomego - relacjonuje chełmianin.

Rano zjedli kolejną konserwę, na dobre samopoczucie kupili sobie czekoladę i wyruszyli w dalszą drogę. Wtedy Paweł dostał SMS-a od nauczyciela z liceum, że jest poszukiwany do pocztu sztandarowego na uroczystości z okazji 3 Maja.

- Postanowiłem zadzwonić i wytłumaczyć, że nie wiem, czy uda mi się dotrzeć na czas do Chełma. Pomyliłem numery i zadzwoniłem do doktoranta... Przyjechał do nas i podrzucił na rogatki. Stamtąd pokierowaliśmy się w stronę góry Świętego Krzyża. Okazało się, że wejście jest płatne, więc zrezygnowaliśmy i ruszyliśmy w stronę Opatowa - relacjonuje nasz rozmówca. 

W Opatowie znów dopisało im szczęście - trafili na kierowcę chełmianina, studenta PWSZ w Chełmie, który odwiózł autostopowiczów do samego domu. 

Weekend nad morzem

Następnego dnia rano, czyli w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, Paweł Chmielnicki stawił się na rogatkach Chełma sam. Wyposażony już tylko w plecak i śpiwór wyruszył w kolejną podróż, tym razem do Gdańska. Do pokonania miał ponad 600 km. Podobnie jak wcześniej w grę wchodziła tylko darmowa podwózka.

- Na początku szło mi trochę kiepsko. Najpierw próbowałem złapać stopa bezpośrednio do Warszawy, potem poprzestałem na Lublinie. Udało się. Zabrała mnie pewna pani, która jak przyznała później, pierwszy raz w ogóle zatrzymała się po autostopowicza - opowiada Paweł.

W miarę szybko dotarł do Warszawy. Do Nowego Dworu podwiózł go świeżo wyświęcony ksiądz. Kolejnym miastem na trasie miał być Toruń. Tu Paweł nastawił się na zwiedzanie. Gdy kończył oglądać starówkę, zaczęło się już ściemniać.

- Trochę zajęło mi odnalezienie drogi na Elbląg. Udało się też podjechać do Grudziądza. Wykończony podróżą znalazłem przytulne miejsce za przydrożną kapliczką, zawinąłem się w śpiwór i koło północy zasnąłem - opowiada nasz rozmówca. - Rano pomodliłem się, zjadłem kanapkę z konserwą i ruszyłem w dalszą drogę.

Kierowca ciężarówki zabrał Pawła do Pruszcza Gdańskiego. Jeszcze przed południem dotarł do Gdańska.

W chełmskich placówkach oświatowych szykują się zmiany [SPRAWDŹ]

- Z siostrą umówiłem się w pobliżu dworca głównego. Pojechaliśmy do akademika, gdzie zostawiłem rzeczy i wyruszyliśmy do Sopotu. Siostra postawiła mi bilet na molo. Było cudnie. Nigdy wcześniej nie widziałem tak spokojnego morza. I tak czystego, dno było doskonale widać nawet na głębokości 4 metrów - opowiada Paweł. -  Na koniec pojechaliśmy na plażę w Brzeźnie, gdzie mimo temperatury wody 4 st. Celsjusza, zdecydowałem się na kąpiel. To było prawdziwe wyzwanie.

Po nocy spędzonej w akademiku Paweł pojechał do Malborka. Siostra zafundowała mu bilet na zwiedzanie zamku. Po powrocie do Gdańska poszwendał się po starówce, trochę pobłądził i wrócił w końcu do akademika siostry.

- Gdy siostra wróciła z pracy, pojechaliśmy na Westerplatte. Byłem tam pierwszy raz w życiu. To miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Klimat, jaki tam panuje, pobudza wyobraźnię i przywołuje obrazy tragicznej obrony polskich żołnierzy - tłumaczy nasz rozmówca. - Na koniec siostra zabrała mnie do Gdyni.

Następnego dnia rano chełmianin stał już na wylotówce w stronę Warszawy. W Lublinie na stopa zabrał go Ukrainiec ze Lwowa. Nawiązała się kolejna przyjacielska pogawędka, której efektem było zaproszenie autostopowicza do Lwowa.

- Taras dał mi wszelkie namiary do siebie i zaprosił na Ukrainę. To była kolejna pozytywna znajomość tej wyprawy -  mówi Paweł.

Gdy dotarł do domu i stanął w drzwiach, jego mama ze zdziwieniem spytała: "Ooo już wróciłeś?".

Bakcyl darmowych podróży został jednak złapany. Już za dwa tygodnie Paweł planuje kolejną "podróż za jeden uśmiech", tym razem do Poznania.

- W tym mieście też mam siostrę, teraz ją odwiedzę - śmieje się Chełmian.


Ciekawy temat:

Posłuchaj mocnego brzmienia i pomóż zwierzakom [ZOBACZ]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamasłowianka baner
Reklama
Reklama
Reklama