Mieszkańcy największe pretensje mają do straży pożarnej, po którą dzwonili, a która ostatecznie odmówiła im pomocy.
- Jednemu z sąsiadów pękł wężyk. Lało się po ścianach. Woda dotarła aż do piwnic. Było jej po kostki - relacjonuje nasza Czytelniczka. - Zadzwoniliśmy po strażaków, licząc, że pomogą nam to opanować. Przecież straż jest od tego, aby pomagać ludziom. Jak po kota to włażą, a kiedy ludziom trzeba pomóc, to im się nie opłaca przyjeżdżać...
Ostatecznie mieszkańcy sami wylali wodę z piwnicy. Przy okazji okazało się, że zamontowane kratki nie zdają egzaminu, bo woda nie spływa.
- Woda stała na wysokości 6 cm, nawet gdy przestała się lać - relacjonuje kobieta, która zadzwoniła do naszej redakcji.
Awaria miała miejsce 1 listopada. Zgłoszenie straż pożarna przyjęła ok. godz. 8.20.
- Zastęp pojawił się w bloku, ale stwierdził, że woda jest na wysokości 2 cm. Nie mamy aż tak specjalistycznego sprzętu, aby wypompować wodę na takim poziomie. Straż nie dysponuje też matami - tłumaczy mł. bryg. Wojciech Chudoba, rzecznik chełmskiej komendy. - W takiej sytuacji usuwaniem skutków awarii powinna zając się osoba, która tę awarię spowodowała.
Napisz komentarz
Komentarze