Ok. godz. 10 zadzwonił telefon stacjonarny. 94-letnia pani Jadwiga usłyszała w słuchawce głos zapłakanej kobiety. Twierdziła, że jest jej córką, że spowodowała wypadek samochodowy i aby sprawa została załatwiona polubownie, potrzebuje 35 tys. zł. Staruszka, cała w nerwach, nie zwróciła uwagi na to, że głos córki był jakiś inny.
Oszuści, wybierając swoją ofiarę, nie przypuszczali pewnie, że starsza pani nie mieszka sama i do akcji w jej obronie wkroczy tak wiele osób. Roztrzęsiona staruszka przywołała córkę, która mieszka na parterze domu i opowiedziała jej, co się stało. Gdy telefon zadzwonił ponownie, w słuchawce odezwał się męski głos.
- Mężczyzna potwierdził wcześniejszą wersję o wypadku Bożeny i pieniądzach na "załatwienie" sprawy. Ponoć ona spowodowała wypadek, w którym ucierpiała jakaś kobieta. Mężczyzna twierdził, że jest policjantem z chełmskiej komendy. Miałam szykować pieniądze i nie rozłączać się. Spytałam, czy dostanę jakieś pokwitowanie, ale ten mężczyzna powiedział, że oni pokwitowania nie dają, że pieniądze będą w depozycie w sądzie. Położyłam słuchawkę na stole i zaczęłam liczyć banknoty - opowiada staruszka.
W międzyczasie mężczyzna wypytał starszą panią o adres i czy jest na tyle sprawna, aby mogła sama wyjść z domu i przekazać pieniądze. Banknoty miała włożyć do reklamówki.
Rzekomy policjant przez telefon tłumaczył pani Jadwidze, aby nikomu nie mówiła o pieniądzach, bo córka Bożena nie chce, aby ta sprawa się wydała.
Więcej o sprawie i udziale naszych dziennikarzy przeczytacie w najnowszym numerze Super Tygodnia Chełmskiego.
Napisz komentarz
Komentarze