Kilka lat temu radni miejscy podjęli uchwałę w sprawie zakazu handlu, m.in. na łączniku między ulicami Lwowską i Popiełuszki. Lobbowało o to środowisko kupców, którzy wykupili stoiska w hali targowej, gdyż miało być to jedyne miejsce, gdzie będzie można sprzedawać towary.
Sęk w tym, że większość drobnych handlarzy nic nie robi sobie z zakazu i sprzedaje na łączniku warzywa. Kto na tym traci? Kupcy, do których na halę niewiele kupujących już dociera.
- Obowiązuje zakaz, którego nikt nie przestrzega. Straż miejska udaje, że tego nie widzi, a sprzedaż idzie w najlepsze - tłumaczy właściciel stoiska na hali targowej. - To nieuczciwe wobec wszystkich osób, którym obiecano, że handel będzie odbywał się wyłącznie na hali. Mamy konkurencję, która zabiera nam klientów i na dodatek robi to, łamiąc prawo.
W ubiegłym tygodniu kupcy spotkali się z wiceprezydentem Józefem Górnym. Prosili o rozwiązanie problemu.
- Oni mają rację. Na łączniku obowiązuje zakaz handlu i powinien być przestrzegany. Jeśli ktoś chce sprzedawać swoje owoce czy warzywa, powinien robić to w hali. Są jeszcze wolne boksy do wynajęcia, można z nich skorzystać - tłumaczy wiceprezydent Górny. - Handlujący na łączniku tworzą bowiem nieuczciwą konkurencję dla tych, którzy od lat działają zgodnie z prawem. Poza tym sprzedają produkty niewiadomego pochodzenia. Handel tam nigdy też nie był legalny. Ten trakt powstał po to, aby ludzie mogli tamtędy spacerować, a nie handlować. Uchwała była podjęta po to, aby wreszcie w tej części miasta był porządek.
Zobacz też: 250 000 zł dla każdego osiedla w Chełmie
Wiceprezydent Górny poinformował, że w tym tygodniu planuje spotkanie z przedstawicielami wydziału infrastruktury komunalnej i straży miejskiej, podczas którego mają zapaść konkretne rozwiązania dotyczące obecnej sytuacji na łączniku.
Jak przekonuje komendant straży miejskiej, problem jest w tym, że funkcjonariuszy jest za mało, aby mogli być w kilku miejscach podczas jednej zmiany.
- Na zmianie jest jeden patrol. Musi reagować na wszystkie zgłoszenia. Nie tylko łącznik przy hali targowej jest ważny i interesy kupców, ale wszystkich mieszkańców. Jak straż otrzymuje zgłoszenie z prośbą o interwencję, to jedzie na miejsce, a nie pilnuje łącznika - tłumaczy komendant Marek Huk.
Za złamanie prawa w tym miejscu straż poucza, ale też wręcza mandaty. - Może to być kwota do 500 zł. O jej wysokości decyduje indywidualnie strażnik - wyjaśnia komendant.
Karania kompletnie nie rozumieją osoby handlujące na łączniku. Uważają, że nie robią nic złego. - Przyjdę raz, może dwa razy w tygodniu z pietruszką czy truskawkami, żeby sobie dorobić do emerytury. I to jest przestępstwo? Przecież nie będę wynajmować wielkiego boksu, bo nie mam czego w nim sprzedawać - mówi jedna z kobiet. - Zarobię parę groszy i to kogoś tak boli? Jaką ja mogę być konkurencją dla wielkich stoisk z owocami i warzywami z hali?
Kobieta przekonuje, że to, co sprzedaje, wyrosło w jej ogródku, nie ma tego dużo, więc nie czuje się winna.
Napisz komentarz
Komentarze