Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Baner reklamowy - firmy Północ Nieruchomości
Reklama Bank Spółdzielczy

Legendy lotnictwa w Depułtyczach

Program II Międzynarodowego Pikniku Lotniczego w Depułtyczach Królewskich zapowiada się imponująco.
Legendy lotnictwa w Depułtyczach

Autor: avenger

Rok temu podczas imprezy królowały repliki samolotów z I wojny światowej, a czym w tym roku zaskoczą nas organizatorzy?

W tym roku niebem zawładną oryginalne warbirdy, pamiętające czasy II wojny światowej. Warbirdy to najwyższa półka w programie każdego pikniku lotniczego. To one wyznaczają poziom i prestiż lotniczego wydarzenia. Pikniki, których takie maszyny nie odwiedzają, przechodzą niepostrzeżenie przez kalendarz imprez masowych. Pokazy, na których pojawia się choćby jeden warbird, uznawane są za wielkie wydarzenie.

Czy trudno było ściągnąć do Depułtycz warbirdy?

- Lotnictwem interesuję się od dziecka, od ponad dwudziestu pięciu lat wydaję książki i czasopisma o tematyce związanej z lotnictwem i historią militariów. Byłem na tak wielu imprezach lotniczych, że trudno mi je zliczyć. Znam wielu właścicieli samolotów historycznych i współpracuję z organizatorami pokazów lotniczych. Poruszam się w tym świecie z łatwością, dlatego nie jest dla mnie problemem sprowadzenie na Lubelszczyznę największych rarytasów.

Jakie maszyny zobaczą uczestnicy tegorocznego pilniku?

- Najpiękniejszą gwiazdą II Międzynarodowego Pikniku Lotniczego Lotnicze Depułtycze będzie legendarny Supermarine Spitfire. Obok niego stanie (o ile właściciel zdąży z naprawami maszyny) Harvard II B. Na Harvardach i Spitfireach latali polscy piloci w Wielkiej Brytanii.

Jednak dzisiaj chciałbym opowiedzieć o innym warberdzie, którego od września 2016 r. trzymałem w najgłębszej tajemnicy... aż do dzisiaj. Postawiłem sobie ambitne zadanie. Postanowiłem zaprosić na Lubelszczyznę warbirda, jakiego w Polsce jeszcze nie było na żadnym pikniku i na żadnych pokazach, nawet tych największych w Radomiu. Chciałem, aby samolot był wyjątkowy, czyli taki, dla którego prawdziwi entuzjaści lotnictwa, miłośnicy oldtimerów i spottersi potrafią przejechać setki kilometrów, aby zobaczyć go na własne oczy. Spitfire jest niepowtarzalny, na ziemi i w powietrzu. Ten myśliwiec wygląda tak, jakby nadal był gotów walczyć i zwyciężać. Sprowadziłem go wraz z Navcom Systems trzy lata temu do Lublina i Dęblina, a za jego sterami zasiadał Jacek Mainka, jedyny polski pilot, który może pilotować ten samolot.

W Depułtyczach pojawi się także słynny "Mściciel", czyli produkowany w fabryce Genelar Motors TBM potężny samolot bombowo-torpedowy Avenger...

- Może najpierw trochę historii... Na Pacyfiku trwała zacięta wojna, w której Japończycy dokonywali istnego Blitzkriegu. Mimo, że w krótkim czasie opanowali rozległe terytoria i wygrywali każdą bitwę, wiedzieli, że - aby wygrać wojnę - muszą zatopić amerykańskie lotniskowce. Kiedy Amerykanie zbombardowali Tokio za pomocą lądowych samolotów B-25, startujących z takiego właśnie lotniskowca, Japończycy przystąpili do realizacji planu, dzięki któremu mogli doprowadzić do walnej bitwy i zatopić wszystkie lotniskowce US Navy. W dniach 4-7 czerwca 1942 r. doszło do wielkiej bitwy morskiej znanej jako Bitwa o Midway. Była to nietypowa bitwa, w której okręty przeciwników były od siebie oddalone o setki mil. Ich ciężka artyleria do niczego nie mogła się przydać, gdyż walczono za pomocą samolotów. W bitwie tej to nie amerykańskie lotniskowce zostały pokonane tylko japońskie. Klęska Japończyków była tak ogromna, że Bitwę o Midway uznano za punkt zwrotny w wojnie na Pacyfiku. Wśród użytych przeciwko japońskiej flocie maszyn torpedowych, bombowych i myśliwskich, pojawiły się pierwsze egzemplarze nowego samolotu. To był jego debiut. Historycy twierdzą, że niezbyt udany. Konstrukcja przechodziła kolejne modyfikacje i bardzo szybko wyparła wysłużonego zwycięzcę spod Midway - Devastatora. Kiedy zmodyfikowano torpedy (często osiągając cel, nie wybuchały) - stał się postrachem Pacyfiku zatapiając wiele japońskich okrętów w tym lotniskowiec Ryujo, ciężki krążownik Hiej i największy okręt liniowy świata, superpancernik Yamato. Tu ciekawostka: na tym samolocie walczył późniejszy prezydent USA George Busch. Został zestrzelony nad wyspą Chi Chi Jima. Jego dwaj koledzy, członkowie załogi zginęli. Buscha wyłowił okręt podwodny US Navy. Samolot stał się bardziej znany opinii publicznej po zakończeniu II wojny światowej, kiedy to eskadra pięciu maszyn tego typu wykonując lot treningowy, zaginęła bez wieści w Trójkącie Bermudzkim. Ostatnie walki samolot stoczył w barwach Francji w roku 1956 w konflikcie o Kanał Sueski. Egzemplarz, który przyleci do Depułtycz wystartuje właśnie z Francji z francuską załogą na pokładzie...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
pilot 10.05.2017 20:15
W tamtym roku było super... Oby w tym było jeszcze lepiej...

Reklamabaner boczny
Reklama
Reklama
Reklama