Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Chełmianie cudem uniknęli śmierci

Uprowadzona ciężarówka wjechała w tłum ludzi na handlowej ulicy Drottninggatan, a następnie uderzyła w dom towarowy. W tym samym czasie w pobliżu centrum handlowego w Sztokholmie znaleźli się państwo Adam i Dorota z Chełma. Właśnie zmierzali na zakupy...
Chełmianie cudem uniknęli śmierci

W piątek, 7 kwietnia przed godziną 15 na jednej z ulic w centrum stolicy Szwecji doszło do ataku. Zginęły cztery osoby, kilkanaście zostało rannych. Jak poinformowała zaraz po tragedii szwedzka policja, był to atak terrorystyczny. Podobne wydarzenia miały miejsce wcześniej we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii.

- Od początku miałem złe przeczucia - mówi pan Adam. - Cieszyliśmy się z żoną tym wyjazdem, wszystko było na bardzo wysokim poziomie. A jednak wciąż nachodziły mnie jakieś złe myśli. Wszędzie tłum ludzi, obcy kraj, a jeśli coś się stanie? - myślałem. Tyle słyszy się ostatnio o zamachach...

Pan Adam i pani Dorota pojechali do Szwecji na wycieczkę, którą wygrali w konkursie. Głównym punktem wyjazdu był występ Mamma Mia, zwiedzanie muzeum Abby oraz najciekawszych zabytków Sztokholmu.

Na występie było ok. 800 osób z różnych stron świata. Nie powiem, budziło to moje obawy, ale podczas występu nic złego się nie stało. Piękne przedstawienie w greckim klimacie, wspaniałe piosenki Abby, robiąca duże wrażenie scenografia, naprawdę wyjątkowe widowisko - wspomina pan Adam.

Następnego dnia uczestnicy wyjazdu mieli podziwiać zabytki Sztokholmu. Wycieczka została podzielona na dwie grupy.

- W naszej grupie było siedem osób. Spacerowaliśmy Drottninggatan i właśnie kierowaliśmy się do centrum handlowego, kiedy jedna z osób w naszej grupie, chora na cukrzycę, poprosiła abyśmy wstąpili do restauracji, ponieważ musi coś zjeść - opowiada pan Adam. - Gdy weszliśmy do lokalu, okazało się, że pracuje w nim Polka, więc usiedliśmy na chwilę na piwo i pogadać. Gdyby nie to, że zatrzymaliśmy się w restauracji, robilibyśmy zakupy w tym centrum handlowym, gdzie doszło do tragedii. Byliśmy już naprawdę bardzo niedaleko.

Dosłownie kilkanaście minut później do restauracji wbiegła kobieta, także Polka i zaczęła krzyczeć, że przed chwilą w centrum handlowym doszło do zamachu.

- Opowiadała przerażona, że samochód wjechał w tłum, że ludzie pozabijani leżą na ulicy, wszędzie jest mnóstwo krwi. To był jakiś koszmar - relacjonuje pan Adam. - Gdy wyszliśmy z lokalu na ulicę, wszędzie było dużo ludzi i policji. Moją uwagę zwróciło to, jak bardzo w jednej chwili  zmieniło się to miasto. Wcześniej ludzie chodzący po ulicach byli pogodni, uśmiechnięci. Nagle wszystkim zmienił się wyraz twarzy. Pojawił się strach i smutek. Miejsce, gdzie doszło do zamachu, było odgrodzone przez policję. Zamknięto metro, przestały jeździć autobusy. Może to dziwne, ale nawet pogoda się zmieniła. Zrobiło się pochmurno i tak jakoś nieprzyjemnie...

Pan Adam mówi, że to co się wydarzyło w Sztokholmie, to dla niego i jego żony los od Boga. Gdyby nie zupełnie przypadkowa, nieplanowana wizyta w restauracji, ten wyjazd mógł skończyć się tragicznie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama